Wybaczcie, lecz to znowu ja, Matinatron. Wiem do cholery, że jest druga w nocy. Nie musicie mi tego wypominać. Już wyjaśniam. Otóż, napisałem trollpastę, pierwszą w moim życiu. Zapraszam do czytania i oceniania
Ząb
Leżałem. Nic innego robić nie mogłem. Ewentualnie mogłem poruszać przednimi kończynami ale nie mogłem się podnosić czy ruszać nogami. Bałem się robić cokolwiek, ponieważ każdy mój ruch może być błędem kosztującym moje życie. W sumie i tak nie mam nic do stracenia. Stali nade mną. Teraz przyjdzie mi zapłacić za moje nieposłuszeństwo.
Dwóch ludzi stało nade mną. Wyglądało na to, że o czymś rozmawiają. Nie było to nic ciekawego. Dlatego korzystając z sytuacji rozejrzałem się. Miejscu mojego przesłuchania towarzyszyła... przyjemna całkiem atmosfera. Dobre, nie oczojebne oświetlenie, jakieś tam niewielkie mebelki o regularnych kształtach, jakiś zlewik, biurko z krzesełkiem, itp. Była to tylko zmyłka, dym w oczy. Chcą w ten sposób uśpić moją czujność. Nie zrobiłem tego co chcieli. Muszę teraz ponieść tego konsekwencje.
Jeden z tych oprychów stał nade mną. Był ubrany w swój biały fartuch. W jednej dłoni trzymał przezroczystą, szklaną maskę z uchwytami, w drugiej jakiś przyrząd przypominający srebrną, cienką rurkę ze spawanym kubkiem i z lejkiem, a na lejku zamontowany świderek służący do tortury. Owy przedmiot był podłączony do jakieś rurki, która wiodła Bóg wie dokąd. Jego twarz wyrażała obojętność. Był kompletnie zimny wobec mojego nieszczęścia. Lecz taka już ich praca. Spokojnie aczkolwiek bez emocjonalnie kazał mi otworzyć jak najszerzej usta. Wiedziałem, że to mój koniec. Byłem świadomy gdzie chce uderzyć. Na mój ząb, konkretny ząb. Był moim jednym z najpodatniejszych na ból przyczółków. Nie chodzi mi o szkliwo na zewnątrz otaczające mojego trzonowca, tylko chce wiercić się prosto w grzebień i zębinę aż do komory mojego zęba. Urządzenie zostało włączone. Patrzyłem jak nieuchronnie zbliżało się w stronę mojej jamy ustnej. Byłem gotowy. Wiertełko dotknęło "szczytu" mojego siekacza i się zaczęło. Boże, ten ból był nie do opisania. W dodatku czuć było zapach podobny do spalenizny. Błagałem Pana, aby ukrócił me cierpienia, żeby to się już skończyło. Azaliż gdybym nie przetrwał, aby przebaczył moje grzechy zza życia. Właśnie, życie. Całe mignęło mi przed oczami. Nadszedł mój czas. Trzeba było się z tym pogodzić.
- I już, ząbek wyleczony. Na przyszłość zacznij częściej myć zęby, to nie będziesz miał dziur, drogi Mateuszu. - Niespodziewanie usłyszałem głos mojej dentystki.
No tak. Jak zwykle. Na chwilę zaniedbaj zęby, a już musisz za to płacić. Ech, dobrze, że przynajmniej mam to już za sobą. Do następnej wizyty, oczywiście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz